Jadalnia dworu Orpiszewskich w wielkanocnym wystroju
Dni stały się dłuższe, rośliny powoli budzą się z zimowego snu, gdzieniegdzie widać już przylatujące bociany. Tak upragnione nadejście wiosny łączy się nierozerwalnie z tradycyjnym świętowaniem Wielkanocy, która w swej symbolice zawiera odrodzenie oraz nowe życie oparte na Zmartwychwstaniu Pana Jezusa.
W kłóbskim dworze czuć już powiew wiosny i zbliżającą się Wielkanoc. Jadalnia przybrana w świąteczną szatę wręcz zaprasza do wspólnej biesiady. Na stole króluje baranek z ciasta, wraz z nim babki wszelkiego rodzaju i kształtu, mazurki, jajka w formie pisanek i naturalnie barwionych kraszanek. Wśród zastawy zauważyć można specjalne, ceramiczne pojemniki na masło, ciepłe kiełbaski czy potrawkę z królika. A wszystko udekorowane zielonym bukszpanem, baziami, młodym owsem i kwiatami forsycji.
Po zakończeniu czterdziestodniowego postu, w Niedzielę Wielkanocną, po mszy rezurekcyjnej, we wszystkich domach i siedzibach ziemiańskich domownicy oraz zaproszeni goście siadali do tzw. święconego. Było to bardzo uroczyste śniadanie, trwające czasem nawet kilka godzin. Podawano wtedy na stół potrawy „na zimno”, te które zgodnie z tradycją zostały poświęcone w Wielką Sobotę, bo warto pamiętać, iż w tamtym czasie święcono dosłownie wszystkie dania szykowane na tę okazję, a nie tylko symboliczny koszyczek. Ucztę rozpoczynało dzielenie się jajkiem i składanie życzeń. Potem następowało świąteczne objadanie się, kończące się najczęściej bólem brzucha, nieprzyzwyczajonego po okresie postu do tak dużych ilości jedzenia i to w dodatku ciężkostrawnego. Na szczęście dobrym sposobem na pozbycie się tych problemów, a przynajmniej na ich złagodzenie, były domowej roboty nalewki i syropy.